Pomimo, że napięcie w Królestwie Polskim wzrastało już od końca lat pięćdziesiątych XIX wieku, powstanie które wybuchło 22 stycznia 1863 roku było w znacznej mierze nieprzygotowane. Oddziały zwykle tworzyły się samoistnie z lokalnych ochotników, dysponujących tylko niewielkimi zapasami broni i amunicji. Pomimo prowadzonych już wcześniej starań o zakup broni za granicą, w pierwszych dniach walki powstańcy mogli liczyć tylko na samych siebie i własną inwencję. Zaistniała sytuacja w znacznej mierze wpłynęła na sposób prowadzenia walk.
Od czasu upadku Powstania Listopadowego Królestwo Polskie nie dysponowało własnymi oddziałami wojskowymi, które mogłyby jak w roku 1830 przystąpić do akcji wraz z posiadaną bronią. W chwili rozpoczęcia walk dysponowano praktycznie tylko cywilną bronią myśliwską - kapiszonowymi sztucerami i dubeltówkami oraz zwyczajowo posiadanymi przez szlachtę szablami. Powstańcy chłopscy byli najczęściej wyposażeni o wiele skromniej - posługiwali się kosami osadzonymi na sztorc, włóczniami myśliwskimi, a czasem tylko zaostrzonymi długimi tyczkami do obrony przed kawalerią, tak zwanymi "drągami", od czego oddziały w nie wyposażone nazywano "drągalierami". Pierwotne plany zakładały ataki na garnizony rosyjskie, np twierdzę w Modlinie w celu zdobycia broni, lecz po analizie możliwości zrezygnowano z tego. Pewna ilość rosyjskiej broni wojskowej trafiała jednak do oddziałów powstańczych, zdobyta w walce lub dzięki Polakom - dezerterom z armii carskiej.
Krótka nauka o pikach i kosach. 1794 r. Piotr Aigner
Jednak ciągle było to zbyt mało. Typowa palna broń myśliwska, szczególnie śrutowa lub małokalibrowa miała niewielki zasięg skuteczny, co wymuszało podchodzenie do przeciwnika na niewielką odległość lub walkę z zasadzki. Poważnym problemem był brak artylerii, co wielokrotnie obracało przebieg bitew na niekorzyść powstańców, jak np. 24 sierpnia 1863 roku pod Trawnikami. W toku walk udało się zdobyć kilka armat, lecz były one mało przydatne dla szybko przemieszczających się w przygodnym terenie oddziałów partyzanckich i nie było zbyt wielu przypadków użycia ich w walce.
Starania o zakup broni za granicą podjęto jeszcze przed wybuchem powstania. Komitet Centralny Narodowy rozpoczął zbiórki pieniędzy na ten cel (do 22 stycznia 1863 roku zebrano 75 tysięcy rubli) i powołał Komisję Zagraniczną dla Spraw Uzbrojenia, kierowaną przez Józefa Ćwierczakiewicza. Podjęła ona starania o zakup w Londynie 8 tysięcy karabinów. Również Marian Langiewicz podjął się zakupu 5 tysięcy karabinów we Włoszech. Na mniejszą skalę, w miarę możliwości kupowano broń we Francji, Belgii i Austrii. Władze rosyjskie przez swoich agentów starały się za wszelką cenę temu przeciwdziałać i nie wszystkie transakcje doszły do skutku, jednak część zakupionego sprzętu dotarła do oddziałów w kraju, co znalazło odzwierciedlenie między innymi w rosyjskich raportach z walk. Poza tym ochotnicy przybywający do Królestwa Polskiego z emigracji i pozostałych zaborów zwykle zaopatrywali się w broń sami, dzięki czemu na zdjęciach z epoki widuje się takie nowinki techniczne jak rewolwery kapiszonowe i trzpieniowe systemu Lefaucheux.
Anna Henryka Pustowujtówna
Ludwik Miecznikowski adiutant Borelowskiego z rewolwerem Adamsa
Braki w wyposażeniu oddziałów powstańczych w broń palną nie były jednak największym problemem. Bardzo często brakowało prochu i trudno jest też utrzymywać proch czarny w stanie zdatnym do użycia w warunkach wojny partyzanckiej. Ogromnym problemem była też różnorodność typów i kalibrów, uniemożliwiająca praktycznie jakiekolwiek próby odgórnego zaopatrzenia oddziałów w amunicję. Każdy musiał sam odlewać pociski do swojej broni, co zajmowało czas, potrzebnego do tego celu ołowiu też często brakowało. Zdarzało się że oddziały musiały zawieszać działalność, nawet po zwycięskich walkach z powodu braku prochu i kul.
Mimo tych problemów, powstanie styczniowe było naszym najdłuższym zrywem narodowym i zmusiło Imperium Rosyjskie do zaangażowania większości posiadanej armii do jego stłumienia. Ogromna dysproporcja sił i wspomniane wcześniej braki w wyposażeniu sprawiły że od początku zwycięstwo było mało prawdopodobne. Stało się ono jednak poligonem nowych sposobów walki i nowego postrzegania społeczeństwa polskiego, co zaowocowało kilkadziesiąt lat później.